Podziel się wrażeniami!
Dzięki uprzejmości firmy SONY, zawitał do mnie kurier z aparatem kompaktowym HX-50, który użyczono mi do przetestowania.
Na wstępie chcę napisać, że jestem z zasady kompakto-sceptykiem. Czyli - wolę aparaty z dużą matrycą (najlepiej FF, ostatecznie APS-C) i dużą ilością programowanych guziczków, z możliwością wymiany obiektywów, dobrze leżących w dłoniach a więc dużych, no i szybkich w działaniu.
Jak w takim razie wypadnie kompakt HX-50 w moich łapkach? Sam jestem ciekaw
Radosne rozpakowanie
http://www.youtube.com/watch?v=JnvK1eh26Q8
Filmik z rozpakowania miał być dłuższy, niestety aparat w kilkanaście sekund po włączeniu odmówił posłuszeństwa. Musiałem więc uzbroić się w cierpliwość do czasu naładowania akumulatora.
Ładowanie odbywa się w sposób, który zastosowano już w NEX-6: wtyczka sieciowa z gniazdem USB i do tego kabelek z końcówką typu „android”. Nie ma osobnej ładowarki, akumulator też inny niż w NEX – kompaktowy.
W międzyczasie postanowiłem zapoznać się z instrukcją obsługi. I tu pewne zdziwienie. Pomimo kilkusetstronicowej książeczki w wielu językach (polski też jest, spokojnie), ilość informacji jest… powiedzmy skąpa. Kiedyś do Smieny 8 instrukcja była obszerniejsza. Niemniej jest – dla mnie wystarczająca. Do instrukcji dodana jest broszurka „Przewodnik połączeń WiFi”, gdzie tekstowo i obrazkowo wyjaśniono komunikację aparatu z siecią.
Zalety i być może wady przesyłania zdjęć bezprzewodowo do komputera, oraz współpracę ze smartfonem opiszę innym razem (muszę najpierw sam poćwiczyć )
Po ponad dwóch godzinach dioda ładowania zgasła i mogłem wreszcie wziąć aparat w łapki
Do aparatu, który otrzymałem do testów został dołączony gustowny pokrowiec/futerał LCJ-HN, wykonany z imitacji skóry. Jestem wychowany na różnych starych aparatach (m.in. Smiena, Zenit, Zorki) więc takiego akcesorium brakowało mi od czasu zakupu pierwszej Minolty 505. Futerał jest dobrze dopasowany do kształtu aparatu, w niczym nie utrudnia jego obsługi, nawet kabelek do ładowania można podłączyć . W dolnej części jest umieszczony gwint do statywu, więc do zdjęć nocnych również nie musimy pokrowca odpinać. Futerał składa się z dwóch części: tej, do której przymocowany jest aparat i do której jest zamocowany pasek do noszenia (na szyi, na ramieniu, itp.) i druga, do osłony obiektywu i ekranu. W całości wygląda to bardzo ładnie i zgrabnie.
Ale wrzucę kamyczek do ogródka konstruktora. Załóżmy, że wybieramy się na spacer/wyprawę z aparatem w kompletnym, zamkniętym futerale, tak jak to robiłem dawniej, np. ze Smieną. Teraz chcę zrobić zdjęcie. A więc odpinam osłonę z tyłu i włączam aparat. W tym czasie osłona dynda sobie swobodnie pod aparatem i dobrze, może tak być, ale połączenie obydwu części to zwykły zatrzask typu napa. Obawiam się, że bardzo łatwy do odczepienia się i zgubienia osony.
Dla porównania: w Smienie był to nit (osłona nierozłączalna), w Zenicie rodzaj półokrągłego lub trójkątnego bagnetu. (W jeszcze innym aparacie napa była na tylnej ściance – tu niemożliwe do zastosowania, bo tam jest ekran).
Niby drobiazg, ale jak się wybieramy gdzieś między skałki, krzaczory, czy w inny trudny teren, taka pełna osłona aparatu jest niezbędna i raczej nie zostawimy osłony obiektywu w domu, a jeśli nie mamy gdzie jej schować na miejscu, to – może się zgubić.
Po zamocowaniu paska do futerału i przykręceniu doń aparatu, powiesiłem pasek na szyi (żeby mi nie wypadł z niecierpliwych rąk), mogłem wreszcie przyjrzeć się bliżej temu, co trzymałem w łapkach J
Na górnej ściance, w lewym narożniku umieszczono Lampe błyskową, wysuwaną przyciskiem. Niestety, konstrukcja lampy nie umożliwia jej odchylenie, jak np. w NEX-6/7 w celu odbicia światła od sufitu, lub ściany.
Na środku, nad obiektywem jest sopka akcesoriów, oczywiście nowego typu, czyli znów mojej starej, minoltowskiej lampy nie mogłem podłączyć 😞
Dalej, pokrętło trybów: pełny PASM, tryby zielony i złoty+, wybór scen (jak to w kompakcie – bogatszy niż w NEX, lub SLT), tryb filmowy, tryb panoramy*), oraz MR, czyli tryb ustawień własnych – funkcja znana głównie z lustrzanek z nieco wyższej półki.
Dalej na prawo, kolejne pokrętło – korekcji ekspozycji – tu ponownie brawa dla konstruktorów, gdyż szukanie korekcji w menu jest bardzo uciążliwe, a jest to bardzo przydatna, choć często niedoceniana funkcjonalność (niedoceniana pewnie poprzez jej skuteczne, dotychczasowe, ukrycie w menu).
Pomiędzy pokrętłami, bardziej z przodu umieszczono przycisk spustu migawki, oraz dźwigienkę zmiany ogniskowej obiektywu, czyli t.zw. zoom-u.
I, całkiem już na skraju górnej części jest, nieco wgłębiony by go przypadkiem nie wcisnąć, włącznik aparatu.
*) Tutaj wielka pochwała dla konstruktorów – zawsze miałem problem, gdy chciałem zmienić kierunek przesuwania aparatu przy tworzeniu panoramy – tu robi się to jednym palcem, naciskając krzyżak w odpowiednim kierunku. Brawo!
Aparat w widoku od góry:
Tylna ścianka. Tu jest nieco gorzej. Ale po kolei.
Od lewej strony jest oczywiście wyświetlacz. 3”, TFT, 921600 punktów. A więc wystarczająco duży i wyraźny.
W prawej części tylnej ścianki mamy przyciski.
Od góry: movie, poniżej custom i, bliżej ekranu, odtwarzanie. Na lewo od movie i powyżej odtwarzania jest wgłębienie. Na kciuk. Jednak moje przyzwyczajenia, chociażby z używanego ostatnio NEX-6, powodują, że włączyłem kilkukrotnie nagrywanie filmów, oraz nagminnie naciskam, wystający z obudowy, przycisk custom. Moim zdaniem, tu się konstruktorzy nie popisali ergonomią…
Wspomniany przycisk custom jest programowalny i można na nim „powiesić” jedną z czterech funkcji: ustawianie ISO, WB, trybu pomiaru ekspozycji, lub włączanie zdjęcia z uśmiechem.
Poniżej tych przycisków umieszczony jest „krzyżak”, czyli pokrętło z przełącznikami na górze, na dole, w lewo i w prawo.
W górę, zmieniamy rodzaj informacji wyświetlanych na ekranie: poziomnica, czysty obraz i „full wypas”, czyli wszystko, czego potrzebujemy łącznie z histogramem.
W lewo ustawiamy tryb zdjęć: pojedyncze, seria, braketing, samowyzwalacz.
W prawo, ustawiamy opcje lampy błyskowej: włączona, wyłączona i slow sync, czyli doświetlanie lampą pierwszego plany, przy czasie otwarcia migawki, zmierzonym jak bez lampy.
W dół, nastawienia aktywne tylko dla programów automatycznych: korekcja jasności, barwy, jaskrawości i efektów wizualnych.
Jest jeszcze przycisk środkowy, który w zależności od ustawień może słyć np. do śledzenia ostrością, ustawiania ekspozycji (czas, przysłona), lub zmiany ISO.
Poniżej krzyżaka znajdziemy dwa przyciski: menu i kasowanie zdjęć/przewodnik po aparacie, czyli multimedialna instrukcja obsługi.
Widok od tyłu, czyli od strony użytkownika
Na spodzie aparatu znajdziemy gwint do mocowania futerału lub statywu, gniazdo mikro HDMI, a pod klapką akumulator i gniazdo kart pamięci.
Gniazdo zasilania jest na górze, po prawej stronie.
Wszystkie opisywane kierunki odnoszą się do aparatu trzymanego w pozycji do zdjęć, czyli ekranem do nas, a obiektywem do przodu.
Widok od przodu, z wysuniętą lampą błyskową
Zapoznanie się (pobieżne) z aparatem za nami, więc czas na jakieś zdjęcia.
Na prawdziwe zdjęcia przyjdzie pora, na razie parę szybkich „pstryków testowych”
Jest pewna cecha tego aparatu, z powodu której zainteresowałem się nim bardziej. Jest to tak zwany zoom, czyli niezwykła, jak na tak mały aparacik możliwość zmiany ogniskowej obiektywu.
A właśnie, obiektyw! Nie wspomniałem o nim, a jest to wspaniała konstrukcja:
11 soczewek (w tym 5 asferycznych), składających się na obiektyw o ogniskowych 4,3-129mm, co odpowiada ogniskowym 24-720(!)mm dla aparatu małoobrazkowego, lub, jak kto woli Full Frame (FF) i jasności względnej f/3,5 dla szerokiego kąta do f/6,3 dla tele. Obiektyw jest klasy „G”, czyli najwyższej jakości, produkowany przez Sony. Obiektyw posiada bardzo skuteczną stabilizację optyczną.
Co oznaczają podane wartości ogniskowych? Ano tyle, że na „krótkim końcu” jest naprawdę szeroko i łatwo objąć wszystkich, nawet w ciasnym mieszkaniu. A „długi koniec”? Odpowiednik 720mm oznacza, że żaden odległy szczegół: ptaszek, sarna, czy odległe wydarzenie nam nie umknie.
Dla przykładu: najdłuższy produkowany przez Sony obiektyw ma 500mm. Założony na aparat APS-C (czyli np. A58, A77 itp.) zachowa się jak hipotetyczny obiektyw 750mm założony np. do A99, lub starego aparatu na klisze. A więc owe 129mm to naprawdę potęga.
Poglądowe spojrzenie do wnętrza
Potężna ogniskowa obiektywu zamontowanego do HX-50 wspomagane jest jeszcze narzędziem „wyraźny zoom obrazu” i „zoom cyfrowy”. Łącznie możemy uzyskać krotność x120!
I chociaż, jak już pisałem przy okazji NEX-6, zoom cyfrowy dość znacząco pogarsza obraz, nie można przecenić jego możliwości.
Zresztą popatrzcie na zdjęcia:
W kolejności: najkrótsza ogniskowa, najdłuższa ogniskowa (zoom x30) i zoom cyfrowy, czyli x120.
Ogniskowa 4,3mm, czyli kąt widzenia, jak aparacie małoobrazkowym z obiektywem 24mm
maksymalna ogniskowa, czyli 129mm - to odpowiednik 720mm dla "FF"
A tutaj maksimum, czyli maksymalny zoom - x120 - odpowiednik 2880mm dla aparatu 35mm. Potęga!
I jeszcze spojrzenie na naszego naturalnego satelitę. Czyli po prostu na Księżyc.
Tak, ta maleńka kropeczka w środku, to Księżyc przy 24mm, czyli na minimalnym "zoomie"
Ten sam Księżyc, ale zoom maksymalny (x30) - 720mm
Lecimy bliżej Podwojony zoom optyczny, czyli x60. To tyle co 1440mm dla FF
I największe przybliżenie - 4-krotność ogniskowej, czyli zoom x120, czyli 2880mm dla FF
Oczywiście jakość obrazu pogarsza się w miar używania "zooma" cyfrowego, ale czy aż tak, żeby nie dało się używać?
Zdjęcie płotu jest pokazane tak, jak wyszło z aparatu - tylko zmniejszone.
Zdjęcie Księżyca jest minimalnie poprawione: zdjęta saturacja i nieco poprawione kontrasty.
I to na razie tyle.
Z braku czasu nie mogłem się wybrać na dłuższe fotografowanie. Ale na pewno, w najbliższych dniach powstaną jakieś zdjęcia i przetestuję różne funkcje aparatu HX-50.
cdn.
P.S.
Ponieważ nie wszyscy, być może wiedzą, co oznaczają pewne użyte przeze mnie oznaczenia, spieszę z wyjaśnieniem.
FF - jest to format (i fizyczna wielkość) matrycy odpowiadający jednej klatce na kliszy 35mm, czyli najbardziej popularny format, przed wejściem aparatów cyfrowych - rozmiar matrycy 24x36mm
APS-C - to tzw format (rozmiar) połówkowy, używany również kiedyś w niektórych aparatach fotograficznych na film 35mm. W aparatach Sony, jest to rozmiar ok. 15,6x23,5mm
Dla porządku, w HX-50 matryca ma wielkość 1/2,3", czyli ok. 7,82mm (przekątna).
Rewelacyjny test a zdjęcie obrazujace zoom na przykładzie księżyca super pomysł 😉
Piękny księżyc, niestety mój HX60 nijak nie może zrobić takiego ujęcia.
M_R-2016 - dlaczego nie może? Z czym masz problem? Jeśli nie potrafisz określić problemu, to może zapodaj swoje zdjęcie - tylko tak, żeby exif nie był usunięty - pomyślimy, co robisz źle
Tu zamieściłam mój wątek
Zapewne nie potrafię dobrać odpowiednich ustawień (już pobrałam sobie Pana jedno zdjęcie, aby później z danych przeanalizować ustawienia, poszukać ich u siebie, bo zbyt często mam nieładne zdjęcia gdy są z pomieszczenia typu szkoła czy też przy kiepskiej pogodzie).
Próbuję w wolnej chwili czytać o ustawieniach, czasach, migawkach itp, jednak dla laika co tylko pstryka , choć uwielbia to robić - teoria bywa czarną magią (jestem osobą typu praktyka = robię, widzę, rozumiem, a gdy czytam - to już gorzej).