Podziel się wrażeniami!
Chcąc trzymać się klimatu moich wspomnień z Egiptu przygotowałem garść zdjęć z naszych odwiedzin w wiosce nubijskiej, w okolicach Asuanu. Nubia, w której znajdowaliśmy się, to kraj już całkiem inny niż północ Egiptu. W scenerii wioskowej będzie to widać w architekturze i w ludziach, w wyglądzie ich domów i ulic. W programie wycieczki trafiliśmy też do miejscowej szkoły.
Z Asuanu wyruszyliśmy łodzią gondolową, jakich tu wiele czeka na turystów przy różnych przystaniach (na zdjęciu poniżej). Warto przy okazji zwrócić uwagę na widoczną na zdjęciu Katedrę koptyjską p/w Archanioła Michała. Czy jej dwie wieże nie przypominają nieco swym kształtem islamskich minaretów? Nie można przecież wykluczyć efektu przenikania się kultur w architekturze.
Płynąc widzimy na skalnej wysepce starożytne ślady panowania faraonów.
Wpływamy w obszar I katarakty nilowej. Wśród trzcin znalazła sobie miejsce do żerowania czapla siwa. Wiele ich tu.
W chwilę później przepływamy, a raczej przebijamy się przez tunel z trzcin, zamykających się tuż nad daszkiem naszej łodzi. Słyszymy szelest trzcin wywołany przez napierającą na nie łódź.
Płyniemy pomiędzy skałami katarakty blisko zachodniego brzegu rzeki, który nie wygląda gościnnie, ale jego dzikość ma swój urok.
Wreszcie ukazuje się początek wioski Nubijczyków. Już na pierwszy rzut oka widać po wyglądzie domów, że nie jest to kraj arabski, mimo, że miejscowi mieszkańcy mówią po arabsku i są muzułmanami.
I tutejsi ludzie też są jacyś inni.
Handel uliczny też wskazuje na to, że stąd już blisko do serca Afryki.
Rodzima produkcja rzemieślnicza świetnie sobie radzi na ulicy.
Trafiamy do otwartego dla turystów domu nubijskiej rodziny. Wypchany krokodyl wita nas znad wejścia.
Jesteśmy w sieni domostwa.
Dalej kąt jadalny i kuchnia. Przy jedynym, widocznym atrybucie nowoczesności, lodówce, stoi pani domu.
Nie może jednak zabraknąć atrakcji dla turystów, a ściślej dla pań. Na stole leżała oferta miejscowego rzemiosła. Można było się targować.
No i niecodzienna atrakcja. To, co na zdjęciu poniżej trzyma w rękach moja małżonka, to nie plastikowa zabawka, a najprawdziwszy żywy krokodylek. Kilka takich okazów, mniejszych i większych, przebywało w kamiennych zbiornikach, gdzie, na zalanym częściowo wodą dnie, tkwiły w bezruchu. Gospodarze nie zabraniali turystom brać ich w ręce. Z relacji mojej małżonki wynikało, że brzuszek zwierzątka był miękki w dotyku i ciepły. Ale ząbki i pazurki już tak miło nie wyglądały, choć na ten moment nie były jeszcze groźne.
Kolejnym punktem naszego zwiedzania stała się miejscowa szkoła podstawowa. Przyjął nas osobiście jej dyrektor i w jednej z klas, dla zabawy, urządził nam lekcję alfabetu arabskiego.
Trafiliśmy potem do salki, w której uczono dzieci umiejętności praktycznych, czyli takie nasze roboty ręczne. Na zdjęciu wyroby wyplatane.
Był też i kąt krawiecki.
W innej z sal moją uwagę zwróciła wisząca na ścianie tablica dydaktyczna na temat rzeczy ważnych: jak zachowywać higienę i jak się modlić.
Ciekawie prezentowała się dla Europejczyków arabska tabliczka mnożenia.
Można było wyjść na dach szkoły, który w rzeczy samej był przystosowany do funkcji bardzo obszernego tarasu. Mieliśmy więc widok na dziedziniec szkoły i okolicę.
I oto bliska okolica, ale z innej strony szkoły. Tak właśnie mieszkają tu ludzie.
Przy budynku szkolnym nie mogło zabraknąć minaretu. To jednak kraj muzułmański. Warto zwrócić uwagę na głośniki zainstalowane u szczytu minaretu. Podobnie było i gdzie indziej. Dziś muezin nie wzywa już na modlitwę (pięciokrotnie podczas dnia) - bezpośrednio wyśpiewując wezwanie z wieży, lecz czyni to za pomocą systemu nagłośnienia. Nie można wykluczyć, że puszczane bywają po prostu odpowiednie wcześniej przygotowane nagrania dźwiękowe. Taki sposób widziałem w meczecie tureckim. Mocne wrażenie sprawiało zastosowanie do nagrania aparatury pogłosowej, wywołującej u słuchających efekt łudząco podobny do przestrzennego rozchodzenia się dźwięków, charakterystycznego dla murowanej zabudowy miast i osiedli w krajach muzułmańskich.
Na zdjęciu widać naszą pilotkę, a przy niej trzy miejscowe dziewczynki. Nic dziwnego. Po pierwsze, znały ją od dłuższego czasu. Po drugie nasza pilotka mówiła w ich języku, tj. południowym dialekcie arabskim, a po trzecie jej regularna obecność w wiosce, jako pilota wycieczek, kojarzyła się im z możliwością otrzymania od turystów różnego rodzaju praktycznych drobiazgów. Te europejskie wycieczki przyjeżdżały tu z nieosiągalnego dla nich świata i były zwiastunem małych osobistych radości.
Droga powrotna z wioski nubijskiej przebiegała w podobnej scenerii, jak podróż do niej przed paroma godzinami.
Z następnym zdjęciem nie wiąże się nic szczególnego, prócz faktu, że tu pilotka zezwoliła chętnym na kąpiel w Nilu. Cóż w tym nadzwyczajnego? Otóż wody Nilu poniżej Asuanu, aż do ujścia deltą do Morza Śródziemnego, zawierają tak zjadliwe bakterie i pasożyty, że Europejczykom (i innym nacjom spoza Nilu) zanurzenie się w wodzie grozi bardzo poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi. Jednak woda w Nilu powyżej Asuanu, a obszar I katarakty spełnia ten warunek lokalizacyjny, ma być już wolna od tych zagrożeń.
Po zabawach wodnych kontynuowaliśmy rejs łodzią do Asuanu, mając po lewej stronie krajobraz typowy dla tej okolicy, tj. przy brzegu żaglowa łódź (feluka), wyżej jeździec na wielbłądzie, a dalej wzgórza piaszczyste z rachityczną roślinnością i stare ruiny klasztoru. I tak mi się jakoś skojarzył ten widok ze starymi pocztówkami z epoki kolonialnej, że mało brakowało, a przedstawiłbym to zdjęcie poniżej w sepii…., ale pozostawiłem jak jest.
Ostatnim interesującym akcentem wycieczki był widok z łodzi, po lewej stronie, gdzie ujrzeliśmy Ogrody Kitchener’a.
Byliśmy tam potem. Było pięknie, ale to jest już na inne opowiadanie.
Kolejna świetna foto-pamiątka Super!
Pozdrawiamy,
Zespół Sony
No cóż, w końcu jest to chyba zgodne z hasłem wymyślonym przez Sony, aby zagrały nasze wspomnienia. A zatem Play Memories!
I tylko dziwię się, że jakoś nas mało tu na Forum do dzielenia się swymi wspomnieniami. Będąc gdziekolwiek widywałem przecież tysiące fotografujących. Gdzie oni teraz? Wstydzą się?
A co do moich foto-wspomnień, to przygotowałem już kolejne odcinki, a następne są w przygotowaniu. Oby tylko nie zabrakło miejsca na serwerach Społeczności.
A przy okazji zapytam w kwestii technicznej, co kieruję chyba do administratora serwisu. Czy szpalta przeznaczona na publikację nie mogłaby być szersza? Obecnie posiada około 580 pikseli szerokości. Dla obrazków o układzie poziomym oznacza, że będą słabo wyeksponowane, wręcz małe. Nieco lepiej wychodzą obrazki mające układ pionowy, ale u mnie dominuje układ poziomy (i chyba u wielu). Zwiększenie skalowania obrazów do szerokości min. 800 pikseli, byłoby krokiem w dobrą stronę. Innym rozwiązaniem byłamy możliwość znacznego powiększania obrazu na ekranie, np. po kliknięciu w jego polu, czy coś w tym stylu. Tak, czy inaczej jest to sprawa dla informatyków obsługujących serwis. Być może nikt o tej sprawie dotąd nie pomyślał, bo dla formuły forum tekstowego taka szpalta, jak jest, wystarczy. Ale dla publikacji foto-wspomnień już nie.
Pozdrawiam!