Podziel się wrażeniami!
Witajcie!
Choć nawał obowiązków sprawia, że czasem brakuje mi chwili aby cieszyć się z nadciągającego wyjazdu, to jednak dziś mam dzień wolny i od rana udziela mi się przedwyjazdowa ekscytacja. Za tydzień będę już w drodze za koło podbiegunowe! Cel: Tromso, Norwegia.
Powód mojej wyprawy powinien być oczywisty. Pomimo olbrzymiej ilości atrakcji (śnieg, śnieg i jeszcze więcej śniegu, renifery, wieloryby, fiordy, wszechobecna noc polarna) Tromso przyciąga turystów z całego świata w jednym celu - to jedno z najlepszych miejsc do obserwacji zorzy polarnej.
No… może nie samo Tromso. To w końcu miasto jak miasto i jego blask utrudnia zobaczenia gwiazd i innych zjawisk na niebie. Utrudnia - ale nie uniemożliwia! Sam byłem wielokrotnie świadkiem zorzy polarnej idąc główną ulicą miasta. No ale trzeba przyznać, że wyjeżdżając kilkanaście kilometrów poza miasto ma się dużo lepsze warunki obserwacyjne. Wszechobecne fiordy, zatoki, otwarte morze - to wszystko sprzyja ciemnemu niebu.
Do Tromso tradycyjnie już zabieram ze sobą Sony A7s mark II. Ten aparat jak żaden inny potrafi uchwycić to niezwykłe zjawisko. Dlaczego?
Każdy z Was z pewnością widział piękne zdjęcia albo timelapsy z zorzą w internecie. Kolorowe, falujące światła o miękkiej „krawędzi”, pomimo mieszkania w środkowej Europie są nam dobrze znane. Ale czy na pewno?
Jednym z największych odkryć w mojej astronomicznej karierze była właśnie prawdziwa natura zorzy polarnej. Kompletnie różna od tego co znamy ze zdjęć lub filmów. Przekonałem się o tym podczas pierwszego wyjazdu za koło podbiegunowe dwa lata temu.
Znany nam „miękki” wygląd zorzy okazał się małym oszustwem. Uchwycenie słabych zjawisk świetlnych na tle nocnego nieba wymaga bowiem zastosowania w aparacie dłuższego czasu naświetlania. Wtedy będące w ruchu światło rozmazuje się na matrycy aparatu tworząc miękką ferię barw. Efekt ten można dostrzec również na filmach typu timelapse. Okazało się, że zorza na żywo różni się od tego co znamy ze zdjęć!
W rzeczywistości światła zorzy polarnej nie są tak miękkie, mają wyraźniej zarysowaną krawędź i zmieniają się naprawdę dynamicznie. Doszedłem do wniosku, że osobie która żyje w środkowej Europie i na niebie obserwuje raczej wolno płynące obłoki, bardzo ciężko jest wyobrazić sobie jak taka zorza może wyglądać naprawdę. Z pomocą przyszedł mi jednak Sony A7S.
Niezwykle duża czułość matrycy tego aparatu daje możliwość nie tylko ekstremalnego skracania ekspozycji zdjęć, ale również filmowania zorzy polarnej - nie w technice timelapse ale w tradycyjnych 25-30 klatkach na sekundę!
Na takim filmie, gdy ekspozycja wynosi 1/25s mamy możliwość uchwycenia zorzy w taki sposób, jaki widzi ją osoba będąca na miejscu. Na filmie wyraźnie widać, jak żywe i dynamiczne jest to zjawisko.
Efekt możecie zobaczyć na poniższym filmie sprzed roku.
Wątek ten będę uzupełniał w ciągu kolejnych dni o materiały z wyprawy. Mam nadziej, że przypadną Wam do gustu.
Pozdrawiam,
Karol
Witam,
Dzięki, że podzieliłeś się z nami tym filmem
Powodzenia w wyprawie.
Pozdrawiam